W meczu 27. kolejki Ekstraklasy piłkarze Górnika po słabym meczu ulegli Jagiellonii 1-0. Bramkę na wagę trzech punktów dla gospodarzy zdobył Konstantin Vassiljev w 84 minucie spotkania.
Początek należał do gości, a w roli głównej występował Konstantin Vassiljev. Zaraz po pierwszym gwizdku zagrał długą piłkę w kierunku napastników, czym do wybicia na aut zmusił Tomislava Bożicia. W 2. minucie Estończyk podszedł do piłki stojącej na rogu szesnastki i mocno wstrzelił ją w światło bramki, a pierwszą interwencją wykazał się Dziugas Bartkus.
Później do głosu zaczął dochodzić Górnik. W 4. minucie w pole karne gospodarzy wpadł Grzegorz Bonin, ale zanim strzelił, został zablokowany przez Piotra Tomasika. Chwilę później Przemysław Pitry zdecydował się na niesygnalizowane uderzenie z daleka i sprawił trochę kłopotów Bartłomiejowi Drągowskiemu. Dobrze zapowiadał się kontratak z 11. minuty – zaczęło się od Grzegorza Bonina, który zagrał górą do Śpiączki. Napastnik zgrał głową do Marquitosa, lecz ten zakończył akcję niecelnym strzałem.
Riposta ze strony Jagiellonii przyszła w 20. minucie. Gospodarze świetnie rozegrali piłkę na lewym skrzydle, zanim Piotr Tomasik dośrodkował do Karola Świderskiego. Młody snajper strzelił z kilku metrów, trafiając prosto w Radosława Pruchnika. Nasz świeżo przemianowany stoper wykazał się potem jeszcze jedną ważną interwencją, kiedy wybił głową poza pole karne, a czyhający na piłkę napastnicy musieli obejść się smakiem.
Jeszcze przed przerwą białostoczanie mogli nam zagrozić. W 29. minucie Konstantin Vassiljev wykonywał rzut wolny z dogodnej pozycji, a już nie raz udało mu się w takich sytuacjach znajdować drogę do siatki. Tym razem strzelił potężnie, ale daleko od bramki. Górnik miał najlepszą szansę w 45. minucie, ale ani Marquitos, ani Bartosz Śpiączka nie zdołali sięgnąć wrzutki od Grzegorza Bonina.
Pierwszy strzał w drugiej połowie oddał Tomislav Bożić, ale było to uderzenie całkiem nieudane i piłka poszybowała wysoko nad poprzeczką. W 56. minucie niebezpiecznie zrobiło się pod drugą bramką. Wszystko za sprawą Konstantina Vassiljeva, który ograł Łukasza Bogusławskiego i podał do Karola Świderskiego. Ten na szczęście zakończył akcję niecelnym uderzeniem. Poprawić chciał się dwie minuty później, lecz powstrzymał go Łukasz Mierzejewski.
Piłkarze Michała Probierza najlepszą okazję mieli w 60. minucie. Wtedy podanie otrzymał stojący na osiemnastym metrze Rafał Grzyb, który bez zastanowienia kopnął na bramkę, trafił jednak prosto w poprzeczkę. Białostoczan to nie zdeprymowało, dalej próbowali oni atakować. W jednej z takich akcji nieodpowiedzialnie zachował się Damian Jakubik, nieprzepisowo powstrzymując rywala, choć miał już na koncie żółtą kartkę. Od 66. minuty musieliśmy zatem grać w osłabieniu.
Łęcznianie bronili się na tyle skutecznie, że przewagi liczebnej rywali nie było widać, choć ciężko było o konstruowanie kontr. Dopiero w 83. minucie nasi zawodnicy wpuścili Jagiellonię w szesnastkę, wtedy jednak Fedor Cernych fatalnie przyjął. Ale gdy minutę później Konstantin Vassiljev złożył się do strzału zza pola karnego, to dla zielono-czarnych nie było ratunku. Estończyk przymierzył w same okienko bramki, dając gospodarzom prowadzenie, którego nie wypuścili już do ostatniego gwizdka.
Żółte kartki: Bogusławski, Jakubik, Tymiński (Górnik)
Czerwone kartki: Jakubik (66. minuta, Górnik, za drugą żółtą)
JAGIELLONIA: Drągowski – Burliga, Guti, Tarasovs, Tomasik – Romanczuk (79′ Góralski), Grzyb – Frankowski (77′ Mackiewicz), Vassiljev, Cernych – Świderski (71′ Grzelczak)
GÓRNIK ŁĘCZNA: Bartkus – Mierzejewski, Bożić, Pruchnik, Jakubik – Danielewicz (61′ Nowak), Bogusławski – Bonin, Pitry (78′ Tymiński), Marquitos (46′ Sasin) – Śpiączka
Dziwi mnie ślepota waszego trenera.Przecież ta łajza Danielewicz gra taką padakę jak w Śląsku i nic nie wnosi do drózyny a ciągle jest wystawiany.Przecież to beztalencie nie powinno w ogóle biegać po boisku.Raz piłka trafiła go w głowę w polu karnym i wpadła do bramki i ten fuks to jedyne osiągnięcie w jego karierze.Przepraszam,miał jeszcze jedną asystę do Paixao grając w Śląsku przeciwko Łęcznej.Jestem ciekaw jak długo kibice będą traktować kompletny brak umiejętności tego marnego kopacza.