Rozmowa z Łukaszem Zwolińskim, którą przeprowadził dziennikarz „Dziennika Wschodniego”.
Po meczu z Okocimskim rozmawialiśmy ze sobą, że nie strzelasz goli, no i w Katowicach wreszcie się przełamałeś.
– Bardzo się cieszę, że w końcu trafiłem do bramki. Długo czekałem na tę bramkę. Szkoda tylko, że przy strzelaniu gola podkręciłem kostkę.
Czujesz się mocnym punktem w drużynie Jurija Szatałowa, czy grasz trochę na kredyt, bo jesteś młodzieżowcem?
– Mocnym punktem jest cały nasz zespół. Mam nadzieję, że nie jestem tylko alternatywą ze względu na przepis z młodzieżowcem. Czuję z głębi serca, że przydaję się trenerowi i gram w składzie jako Łukasz Zwoliński, że mam odpowiednie umiejętności, które służą drużynie, a nie tylko dlatego, że jestem w wieku młodzieżowca.
I jesteś pewniakiem w składzie?
– Nie, bo w Górniku nikt nie może być pewnym miejsca w składzie. Jednak na każdym treningu mocno się staram i skupiam, aby pokazać swoją wartość. Trener to wszystko dokładnie obserwuje.
To twój pierwszy gol w lidze w tym roku, choć po strzeleniu bramki Włochom w meczu reprezentacji wydawało się, że złapałeś wiatr w żagle.
– Po bramce wbitej Włochom pod względem mentalnym czułem się bardzo pozytywnie, byłem przekonany, że w lidze też będzie szło mi dobrze. Jednak później czasami brakowało mi szczęścia, a czasami za szybko wbiegłem na krótki słupek i nie sięgałem piłki. Trener i starsi zawodnicy widzieli, że przeżywam to, więc uspokajali. Wspierali mnie i mówili: „Zwolu”, spokojnie, zaraz strzelisz i wszystko pójdzie zgodnie z planem. Sam też sobie tłumaczyłem, że nie mogę się podpalać, tylko cierpliwie czekać na swoją dogodną szansę. Bo przecież nagle nie zapomniałem jak się to robi. W końcu zrobiłem to i w głowie pojawił się luz. Ale jak już miałem z górki, to złapałem kontuzję.
Gdybyś został w Katowicach na boisku, to wygralibyście ten mecz?
– Nie wiem czego nam zabrakło, może koncentracji? Inni dziennikarze po meczu też mnie o to pytali i mówili, że Katowice mi „leżą”. Jesienią wbiłem im dwa gole, a teraz jednego. Może gdybym został, to dołożyłbym jeszcze jedno trafienie…
Na konferencji prasowej Jurij Szatałow przyznał, że za mało strzelacie goli. Od siebie dodam, że jak już to się stanie w rej rundzie, to nie po ładnych i przemyślanych akcjach.
– Na pewno nikt nie może zarzucić nam, że gramy beznadziejnie. Wliczając wygraną z Tychami, to w rundzie rewanżowej mamy trzy zwycięstwa i trzy remisy i cały czas jesteśmy liderem. Od początku wiedzieliśmy, że każdy mecz wiosną będzie dla nas trudny, bo każdy chce pokonać lidera, różnymi środkami. Wszyscy podchodzą do nas z respektem i szacunkiem i… wszyscy chcą nam urwać punkty. Dlatego nie chcemy rozmawiać o ekstraklasie, tylko koncentrujemy się na najbliższym spotkaniu.
Bełchatów zbliżył się na jeden punkt.
– A Okocimski najpierw nam zabrał punkty, a teraz Arce. Drużyny broniące się przed spadkiem są bardzo zmotywowane. Gdzieś słyszałem opinię, że jesteśmy w lekkim kryzysie, ale ja bym tego tak nie nazwał.
Zagrasz przeciwko Miedzi Legnica?
– Rozmawiamy dzień po meczu i kostka jest napuchnięta. W poniedziałek przejdę badanie USG i po nim będę widział trochę więcej. Bardzo chcę zagrać, nie mogę usiedzieć na miejscu i mam nadzieję, że masażyści postawią mnie na nogi. Jednak w tej chwili swoje szanse oceniam pół na pół.
źródło: Dziennik Wschodni