W meczu 35. kolejki Ekstraklasy piłkarze Górnika zremisowali z imiennikiem z Zabrza 0-0. „Zielono-Czarni” mieli doskonałą sytuację aby zwyciężyć w tym meczu, jednak Śpiączka nie wykorzystał rzutu karnego podyktowanego na Pitrym.
Pierwszy strzał na bramkę, autorstwa Jose Kante, obejrzeliśmy już po kilkudziesięciu sekundach, ale potem o dobre sytuacje było trochę trudniej. W 4. minucie na odważną próbę uderzenia wolejem z daleka zdecydował się Tomasz Nowak, ale pocelował wysoko nad poprzeczką. Pięć minut później miał jeszcze jedną szansę, po tym jak Grzegorz Bonin zakręcił obrońcami przy linii i dośrodkował w jego kierunku, tylko że został zablokowany przez któregoś z obrońców.
Najlepszą okazję tej połowy zabrzanie mieli w 26. minucie. Ustawiony na jedenastym metrze Jose Kante nie strzelił mocno, ale i tak sprawił problemy Sergiuszowi Prusakowi, który odbił piłkę przed siebie. Arminowi Cerimagiciowi pozostało dobić z najbliższej odległości, na szczęście pocelował on tylko w boczną siatkę.
Potem ani jedni, ani drudzy nie mogli zbliżyć się do bramki przeciwnika, więc kibicom zostało emocjonowanie się skutecznymi interwencjami w środku boiska. Oklaskami został nagrodzony choćby Maciej Szmatiuk, po tym jak przez pół boiska gonił jednego z napastników, żeby ostatecznie wygarnąć mu futbolówkę wślizgiem. Najbliżej gola było na minutę przed zejściem do szatni, kiedy łęcznianie wykonywali rzut rożny i niewiele zabrakło, aby Radosław Pruchnik sięgnął piłki, którą bez wątpienia wpakowałby do siatki.
Po zmianie stron emocje nie wzrosły. Dopiero po piętnastu minutach drugiej połowy zrobiło się ciekawiej, po tym jak Tomasz Nowak dał sygnał do kontrataku i zagrał prostopadle do Bonina, który dał radę wyprzedzić obrońcę, jednak potem przeciągnął dośrodkowanie w kierunku Przemysława Pitrego. Chwilę później ten ostatni otrzymał piłkę, będąc w polu karnym, ale tak długo zbierał się do strzału, że obrońcy zdążyli zażegnać niebezpieczeństwo.
W 66. minucie futbolówka jeszcze raz spadła pod nogi Przemysława Pitrego. O tym, że nasz napastnik wie, jak się zastawiać, przekonaliśmy się już przed tygodniem, ale i dziś wykorzystał on tę umiejętność na korzyść Górnika. Bartosz Kopacz nie zdołał wygarnąć mu piłki, tylko kopnął go w kostkę, a sędzia wskazał na wapno. Do jedenastki podszedł Bartosz Śpiączka, ale strzelił zbyt blisko środka bramki i Grzegorz Kasprzik zdołał obronić.
Łęcznianie zmarnowali najlepszą możliwą sytuację, ale mimo to nie poddawali się i walczyli o pierwsze trafienie. W 77. minucie Grzegorz Bonin huknął efektownym wolejem zza pola karnego, niestety niecelnie. Jakiś czas później szansę miał też wprowadzony na murawę Jakub Świerczok. W ogromnym zamieszaniu pod bramką zabrzan został jednak przyblokowany.
W 88. minucie mieliśmy sporo szczęścia. Mariusz Przybylski dośrodkował ze stojącej piłki, a najwyżej wyskoczył Ken Kallaste i strzałem głową pocelował w słupek. Ostatecznie mecz zakończył się bezbramkowym remisem.
Żółte kartki: Świerczok, Mierzejewski (Górnik Łęczna) – Kopacz, Ošs (Górnik Zabrze)
GÓRNIK ŁĘCZNA: Prusak – Sasin, Pruchnik, Božić, Leândro – Bonin (89′ Mierzejewski), Szmatiuk, Bednarek, Nowak, Śpiączka (71′ Piesio) – Pitry (78′ Świerczok)
GÓRNIK ZABRZE: Kasprzik – Matuszek, Kopacz, Danch, Ošs, Kallaste – Gergel (85′ Skrzypczak), Przybylski, Kurzawa, Ćerimagić – Kanté (76′ Steblecki)