W meczu 25. kolejki Ekstraklasy piłkarze Górnika po dobrym meczu przegrali w Bielsku-Bialej z miejscowymi 2-0.
W Bielsku-Białej od rana panowały obfite opady śniegu, ale w przeciwieństwie do boisk w Kielcach i Gliwicach, to na stadionie przy Rychlińskiego nadawało się do gry. Co nie oznacza, że jej znacznie nie utrudniło. W rywalizacji obu zespołów w wielu momentach kluczem nie była taktyka czy umiejętności techniczne, a raczej to, kto utrzyma równowagę lub zdoła prosto kopnąć piłkę.
W takich warunkach przed przerwą lepiej radzili sobie gospodarze, którzy o dziwo wcale nie próbowali zdobyć bramki Górnika prostymi środkami. Podbeskidzie starało się utrzymywać przy piłce, grać po ziemi i zaskoczyć rywali grą kombinacyjną. Bielszczanie mieli inicjatywę, ale mimo tego nie potrafili stworzyć sobie klarownej okazji do objęcia prowadzenia, bo wycofani Górnicy grali uważnie w obronie. Jedyny groźny strzał tuż przed przerwą oddał Mateusz Szczepaniak – po jego główce piłkę zmierzającą pod poprzeczkę wyłapał jednak Dżiugas Bartkus.
Po zmianie stron obudzili się piłkarze Jurija Szatałowa. Górnik podszedł wyżej pod bramkę Podbeskidzia i zaczął stwarzać zagrożenie. Po strzale Przemysława Pitrego Kohei Kato musiał wybijać piłkę z linii bramkowej, a Emilijus Zubas skuteczną interwencją zatrzymał niebezpieczne uderzenie głową Radosława Pruchnika. W końcówce szczęście przyniósł gospodarzom także słupek – po dośrodkowaniu z rzutu rożnego trafił w niego Grzegorz Bonin.
Wydawało się, że jeśli w końcówce ktoś przesądzi o losach meczu, to będą to piłkarze Górnika. Ale gospodarze znów pokazali góralski charakter – tak jak w poprzednim meczu z Wisłą czy ostatnim razem, gdy Górnik odwiedził stadion przy Rychlińskiego. Wtedy w doliczonym czasie gry „złotego” gola zdobył Bartłomiej Konieczny. Tym razem bohaterem Bielska-Białej został Szczepaniak, który najlepiej odnalazł się w zamieszaniu przed polem karnym, oddał strzał, a piłka po rykoszecie zmyliła Bartkusa i wpadła do siatki. I choć Górnik do końca ambitnie dążył do wyrównania, to Podbeskidzie wyprowadziło decydujący cios. Strzał z ostrego kąta oddał niezawodny w tym sezonie Adam Mójta, a bramkarz Górnika wbił piłkę do własnej bramki.
Bramki: 1-0 Szczepaniak 89′ 2-0 Mójta 90’+4′
Żółte kartki: Świerczok, Bogusławski (Górnik)
PODBESKIDZIE: Zubas – Sokołowski, Piaček, Baranowski, Mójta – Kowalski (61′ Tarnowski), Możdżeń, Katō, Szczepaniak, Chmiel (90′ Wierietiło) – Demjan (63′ Samuel Štefánik)
GÓRNIK ŁĘCZNA: Bartkus – Mierzejewski, Pruchnik, Božić, Jakubik – Bonin, Danielewicz (78′ Tymiński), Bogusławski, Pitry (85′ Śpiączka), Piesio (40′ Marquitos) – Świerczok