W meczu 37. kolejki T-Mobile Ekstraklasy piłkarze Górnika pokonali na własnym stadionie GKS Bełchatów 1-0. Bramkę dla „Zielono-Czarnych” zdobył w 23. minucie meczu Shpëtim Hasani.
Dzięki tej wygranej piłkarze Górnika obronili się przed spadkiem do 1 ligi.
Już od pierwszej minuty było widać, że Bełchatów nie jest tym samym Bełchatowem co w poprzednich spotkaniach. Nie chodzi tu o kwestie motywacyjne, chociaż wiadomo, że „Brunatni” już zostali zdegradowani, ale o skład, jaki wystawił na to spotkanie Kamil Kiereś. W pierwszym składzie wyszli między innymi Dawid Flaszka, Mateusz Szymorek, Paweł Zięba czy Piotr Witasik. W takiej sytuacji łęcznianie szybko zdołali wypracować sobie przewagę i już w 3. minucie Hasani mógł strzelić bramkę dla gospodarzy. Piłkarz pochodzący z Kosowa dopadł do piłki odbitej przez Zubasa, lecz zamiast wpakować ją do siatki, posłał ją obok słupka.
Gospodarze nie rezygnowali i w 23. minucie dopięli swego. Fedor Černych wpadł z piłką w pole karne i przy asyście dwóch obrońców zdołał podać ją do wbiegającego w okolice piątego metra Hasaniego, a ten z bliskiej odległości wepchnął piłkę do siatki.
Bełchatów nie miał w pierwszej połowie za wiele do powiedzenia i gdyby sędzia zachował czujność w 25. minucie, to pewnie przegrywałby wyżej. Marcin Flis zagrał piłkę ręką, za co powinien zobaczyć przynajmniej żółtą, a być może czerwoną kartkę, ale arbiter nie zwrócił na to uwagi.
W drugiej połowie „Brunatni” nieco odżyli. Groźnie na bramkę Prusaka strzelał Witasik, dobrym dośrodkowaniem w pełnym biegu popisał się Szymorek, potężnie z dystansu uderzał Prokić, a Flaszka próbował zaskoczyć golkipera gospodarzy strzałem nożycami. Wszystkie te próby zakończyły się jednak niepowodzeniem, bo bełchatowianom najczęściej brakowało precyzji. Łęcznianie również mieli swoje szanse i trzeba przyznać, że mogli a nawet powinni podwyższyć wynik meczu na 2:0. Najbliżej zdobycia gola był Fedor Černych, który najpierw w 58. minucie uderzył niecelnie, a na kilka minut przed końcem został w ostatniej chwili zablokowany przez jednego z obrońców.
Podopieczni trenera Jurija Szatałowa mogli jeszcze strzelić drugą bramkę w doliczonym czasie gry. Najpierw Hasani w kapitalnej sytuacji fatalnie spudłował, a później Černych po doskonałym podaniu od Bielaka poszedł w jego ślady. Widać zwycięstwo 2:0 nie było tego dnia łęcznianom pisane, ale to zapewne nie zrobiło im większej różnicy, bowiem skromna wygrana pozwoliła im utrzymać się w Ekstraklasie.
Żółte kartki: Božić, Mierzejewski, Szmatiuk, Burkhardt (Górnik) – Rachwał, Witasik (GKS)
GÓRNIK ŁĘCZNA: Prusak (90′ Socha) – Mierzejewski, Szmatiuk, Božić, Mráz, Černych, Nikitović, Pruchnik (71′ Bielák), Burkhardt, Kalinowski (61′ Sasin), Hasani
GKS BEŁCHATÓW: Zubas – Witasik, Baranowski, Flis (65′ Michalski), Szymorek, Zięba (61′ Małkowski), Rachwał, Poźniak, Flaszka, Prokić, Olszar (61′ Bartosiak)
Wydaje się konieczne pożegnanie Szatalowa, ten facet nie jest w stanie dalej prowadzić drużyny, jego transfery są żalosnie słabe. Jeżeli nie odejdzie to sprowadzi kolejnych słabeuszy którzy zgarną kasę a grać nie będą. Przecież za to co wydano na tych ściąganych przez niego nieudaczników lub kontuzjowanych można by kupić 2-3 piłkarzy przede wszystkim do ataku którzy będą grali a nie tylko kasowali kasę. Chyba, że chodzi o interesy menadżerow a nie dobro klubu i kibiców i zaczynam być przekonany coraz bardziej że tak jest
Stanisław