Serwis kibiców Górnika Łęczna

Wciąż szukamy wzmocnień

bildePaweł Zawistowski odszedł do Chojniczanki. Kolejny uraz oddala powrót Bartosza Wiązowskiego.

zawias5To był jeden z najdziwniejszych transferów letniego okienka w całej T-Mobile Ekstraklasie. Paweł Zawistowski, w poprzednim sezonie wypożyczony do Górnika Łęczna z Korony Kielce, rozwiązał kontrakt z „żółto-czerwonymi” po to, żeby na stałe związać się z beniaminkiem.

Po letnich wzmocnieniach stracił jednak miejsce w zespole prowadzonym przez Jurija Szatałowa. W rundzie jesiennej zagrał tylko jeden mecz w Pucharze Polski, w lidze nie powąchał nawet murawy.

Ponieważ taki stan rzeczy go nie zadowalał to postanowił poszukać nowego klubu. Dopiął swego. W środę rozwiązał za porozumieniem stron kontrakt z Górnikiem i związał się dwuletnią umową z pierwszoligową Chojniczanką Chojnice.

– Staramy się stawiać na tych zawodników, którzy najlepiej wyglądają na treningach. Po tym, jak rywalizacja się podniosła, Paweł przestał łapał się do składu. Szkoda było, żeby marnował się w czwartej lidze. Ma dopiero 30 lat, spokojnie może pograć jeszcze na wyższym poziomie – mówi Andrzej Rybarski, drugi trener Górnika.

Niewykluczone, że Zawistowski nie jest ostatnim zawodnikiem, z którym pożegna się Górnik. W klubie chętnie skreśliliby z listy płac także Bartłomieja Niedzielę, który jeszcze przed startem rozgrywek został przesunięty do drugiej drużyny.

Co ciekawe, wbrew temu czego można się było spodziewać po transferze Shpetima Hasaniego, „zielono-czarni” nie zamknęli jeszcze kadry. W letnim okienku do klubu może trafić przynajmniej jeden nowy zawodnik.

– Priorytetem jest pozyskanie gracza do środka pola. Jeżeli na rynku pojawi się jednak dobry zawodnik w naszym zasięgu na inną pozycję, również będziemy chcieli skorzystać z okazji. Dlatego nie narzucamy sobie żadnych ograniczeń jeśli chodzi o pozycje – zapewnia Rybarski.

WiązowskiW najbliższym czasie kolegom nie pomogą natomiast rekonwalescenci: Nikolais Kozacuks oraz Bartosz Wiązowski. Łotysz w dalszym ciągu leczy kontuzję, natomiast jeden z niewielu wychowanków w kadrze pierwszego zespołu niedawno złapał kolejny uraz.

– To coś z przyczepem mięśnia dwugłowego albo z łękotką. Czeka mnie jeszcze kilka tygodni pauzy. Póki co trenuję indywidualnie, głównie na siłowni. Mam pecha, ale jestem dobrej myśli i nie mogę doczekać się już powrotu na boisko – przekonuje Wiązowski.

źródło: Dziennik Wschodni

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.