Rozmowa z Łukaszem Mierzejewskim, którą przeprowadził dziennikarz „Dziennika Wschodniego”.
Dopiero co skończyliście sezon w pierwszej lidze, a już zaczynacie grę w ekstraklasie. Szybko minął ten okres przygotowawczy.
– Faktycznie, krótkie mieliśmy urlopy i mało czasu na przygotowania, ale to dotyczyło przecież wszystkich zespołów. Dla nas to dobrze, bo nie wytraciliśmy dobrego rytmu, w jakim byliśmy w końcówce minionego sezonu.
Wyniki sparingów robią wrażenie. Nie przegraliście ani razu.
– W sparingach chodzi przede wszystkim o to, żeby dobrze przygotować się do sezonu i wypracować pewne schematy taktyczne. Wynik ma mniejsze znaczenie, choć nie można powiedzieć, że jest nieważny.
Pan wiosną nie grał prawie wcale, teraz wydaje się być pan pewniakiem. Z czego wynika ta metamorfoza? Aż tak bardzo wzrosła pana forma czy trener zmienił podejście do pana?
– Póki co trener nie podał składu, więc nie wiem, czy jestem pewniakiem. Staram się ciężko pracować na treningach, żeby wywalczyć miejsce w zespole. Na pewno czuję się też lepiej niż w końcówce poprzedniego sezonu, ale to wynika też z tego, że grałem sporo w sparingach, a wiadomo – nic nie buduje lepiej formy, niż regularne występy.
W przerwie letniej zaszło kilka zmian w waszym składzie, jesteście teraz mocniejsi kadrowo?
– Myślę, że tak. Te zmiany były nam potrzebne i dobrze się stało, że dołączyli do nas nowi zawodnicy. To w większości doświadczeni gracze, którzy nie powinni mieć problemów z wkomponowaniem się do drużyny.
Czasu na zgranie nie było jednak wiele. Na przykład z Przemkiem Kazimierczakiem nie zagraliście wspólnie ani jednego meczu sparingowego.
– No tak, Przemek dołączył do nas dopiero niedawno, ale to bardzo dobry piłkarz i jeśli trener zadecyduje, że ma grać, na pewno będzie gotowy.
Wciąż czekacie na napastnika. Paweł Buzała to trochę mało jak na 37 spotkań ligowych, a są jeszcze przecież rozgrywki Pucharu Polski. Możecie jeszcze zatęsknić za Łukaszem Zwolińskim i Arkadiuszem Woźniakiem.
– Tak naprawdę to wyjdzie dopiero podczas meczów. Paweł to wartościowy zawodnik, powinien sobie poradzić. A czy potrzebujemy jeszcze kogoś do ataku? To pytanie do trenera.
Borykająca się z problemami Wisła Kraków to chyba dobry przeciwnik na inauguracje. Z jednej strony marka na tyle znana, żeby przyciągnąć kibiców na trybuny, z drugiej już nie tak mocna jak przed laty.
– Na pewno nie mają zbyt szerokiej kadry, ale nie brakuje w niej doświadczonych zawodników, byłych reprezentantów Polski. Nie jesteśmy faworytem, ale Wisła jest do ogrania. Wynik to spawa otwarta.
Zanosi się na to, że trybuny na stadionie Al. Jana Pawła wypełnią się w całości. Obecność tylu kibiców to dla was dodatkowa motywacja?
– Na pewno lepiej się gra u siebie, jeśli kibice licznie przychodzą na stadion. Mam nadzieję, że w piątek faktycznie będzie komplet i fani będą naszym dwunastym zawodnikiem.
źródło: Dziennik Wschodni