Rozmowa z naszym bramkarzem, którą przeprowadził dziennikarz „Dziennika Wschodniego”.
Serek, ty chyba masz największą satysfakcję z awansu Górnika. Do tej pory nie grałeś jeszcze w ekstraklasie.
– Tak samo cieszy się cały zespół. Pracowaliśmy na to od początku sezonu. W przekroju całych rozgrywek, nie licząc małej zadyszki, czyli trzech porażek z rzędu, prezentowaliśmy się solidnie.
Ale jako ostatni wracałeś po fecie do szatni.
– Pocieszyłem się razem z kibicami i chłopakami. Najważniejsze było awansować. Wszyscy się radują, ja też, bo to ukoronowanie mojej przygody z piłką.
Wiem, że lubisz dobrą zabawę, ale kąpałeś się już kiedyś w szampanie?
– Nigdy wcześniej, jednak teraz jestem cały mokry. Fajna atmosfera, szkoda tylko, że nie wygraliśmy. Jednak goniliśmy wynik i w końcu dogoniliśmy. Nie ma co tego rozpamiętywać, bo na koniec sezonu jedziemy jeszcze do Olsztyna i te piękne dla nas rozgrywki spróbujemy zakończyć zwycięstwem. Chcemy zagrać dobry mecz, wygrać go, a potem spokojnie przygotować się do występów w ekstraklasie.
Veljko Nikitović podkreślił, że tylko zwycięzcy są pamiętani. W Olsztynie staniecie przed trudnym zadaniem obrony pierwszej pozycji.
– Bełchatów wygrał i zbliżył się do nas na jeden punkt, ale spróbujemy utrzymać miejsce w fotelu lidera. Nie wiem, czy trener da odpocząć kilku zawodnikom, ale na pewno nie zmieni to naszych planów.
W meczu z Termaliką długo czailiście się i dopiero po stracie gola ruszyliście na gości.
– W naszych szeregach widać już było małe rozluźnienie, po zagwarantowaniu sobie awansu w poprzedniej kolejce. Motywowaliśmy się, ale wiadomo, że w naszej podświadomości była już ekstraklasa. Dopiero jak dostaliśmy „gonga”, czyli bramkę, to pokazaliśmy, że potrafimy zdominować przeciwnika.
Na trybunach za mną siedzieli Węgrzy, oczywiście nie zrozumiałem o czym rozmawiają, poza słowem „dekoncentracio”.
– Mobilizowaliśmy się w szatni, ale tak już jest w głowach, że pewne zdarzenia ciężko z nich wymazać. Graliśmy, utrzymywaliśmy się przy piłce, ale to wszystko było za wolno, na stojąco, graliśmy w chodzonego. Ale kiedy nie mieliśmy już nic do stracenia, ostro ruszyliśmy na rywali.
Po awansie, twój kontrakt zostaje automatycznie przedłużony na kolejny sezon.
– Tak, dzięki temu mogę skupić się wyłącznie na futbolu.
Myślisz, że trener Szatałow sprawi ci konkurenta.
– Zobaczymy, nie będę się tym przejmował. Kiedy przychodziłem do Łęcznej bronił już tutaj Kuba Wierzchowski, który był równorzędnym rywalem. A jednak mnie udawało się stawać między słupkami.
Urlopy będą krótkie, jak spędzisz swoje wakacje?
– Syn chodzi do szkoły, więc na razie zostaję w Łęcznej. A później pojadą na tydzień do domu, do Wielkopolski.
źródło: Dziennik Wschodni