Rozmowa z Sergiuszem Prusakiem, którą przeprowadził dziennikarz „Dziennika Wschodniego”.
Mecz w Płocku, a dzięki temu również całą rundę rozpoczęliście świetnie.
– Taki był nasz cel. Spotkanie może nie było porywające, ale dla nas najważniejsze były trzy punkty. Odnieśliśmy zwycięstwo i zagraliśmy na zero z tyłu. Szybko zdobyty gol ustawił mecz, dzięki czemu mogliśmy kontrolować grę. Był moment w drugiej połowie, kiedy trochę oddaliśmy inicjatywę, ale Wisła zagrażała nam głównie po stałych fragmentach. W pierwszej połowie udało mi się wybronić jedną sytuację, a kolejną gospodarze mieli w po przerwie, po moim złym wybiciu piłki.
Górnik z Płocka rzadko wracał z pełną pulą.
– Wiedzieliśmy, że jedziemy na trudny teren i ciężko na nim wygrać ale wreszcie udało się to zmienić. Wisła to nie jest zły zespół, lecz tym razem to my byliśmy górą, rewanżując się za porażkę z rundy jesiennej. Nie ma jednak czasu na świętowanie, bo przed nami jeszcze piętnaście kolejek. Dlatego w ogóle nie patrzymy na innych. Skupiamy się wyłącznie na najbliższym rywalu, a za tydzień będzie czekała na nas Flota Świnoujście.
Trudno jednak nie obserwować wyników konkurentów do ekstraklasy, a GKS Bełchatów i Arka Gdynia również po 1:0 wygrały swoje mecze.
– Oczywiście sprawdzamy osiągnięcia innych zespołów, ale przede wszystkim żyjemy swoją grą i swoimi rezultatami. Bo najważniejsze jest, żebyśmy to my punktowali. Jeśli tak będzie, wtedy spokojnie i bez oglądania się na boki podążymy w kierunku ekstraklasy. Niech pozostali się martwią jak nas teraz dogonić. W tej chwili mamy już sześć punktów przewagi nad trzecią drużyną.
Pierwsze mecze zawsze są niewiadomą, więc i styl schodzi na dalszy plan. Cel uświęca środki?
– Sparingi są tylko spotkaniami towarzyskimi, więc wszystko weryfikuje dopiero liga. Nigdy nie wiadomo w jaki sposób odbije się sto dni przerwy w rozgrywkach. Co nam po pochwałach za wrażenia artystyczne? W rundzie jesiennej po meczu z Wisłą wszyscy chwalili nas za widowiskowy styl, ale to do Płocka pojechały trzy punkty. To była ładna porażka, a ja wolę brzydkie wygrane.
Jurij Szatałow okazał się konsekwentny i w porównaniu z końcówką tamtej rundy w składzie dokonał tylko jednej zmiany.
– Trener kładzie duży nacisk na defensywę i po starcie piłki już napastnik staje się pierwszym obrońcą. To przynosi rezultaty. Poprzednią rundę zakończyliśmy przecież serią zwycięstw, a często lepsze jest wrogiem dobrego, stąd ta konsekwencja. Jednak przed nami jeszcze sporo grania i pewnie każdy dostanie szansę. Zresztą zmiany w Płocku pokazały, że na ławce mamy bardzo dobrych zawodników.
źródło: Dziennik Wschodni