Rozmawiamy z trenerem Franciszkiem Smudą, po tym jak prowadzony przez niego Górnik Łęczna pokonał w spotkaniu kontrolnym Motor Lublin 4:1. Dla zielono-czarnych był to pierwszy mecz w 2019 roku.
Jak pan ocenia występ zespołu w starciu z Motorem?
– Ja na te sparingi nie zwracam uwagi. Jak byłem w Górniku dwa lata temu, to mecze kontrolne fajnie wyglądały, graliśmy z dobrymi przeciwnikami. To jednak nie jest to samo, co później w spotkaniach mistrzowskich, w których jest inne ciśnienie i w efekcie popełnia się więcej błędów. Najważniejsze dla nas w tych sparingach jest to, żeby wszyscy się ruszali, by zbudować jak najlepszą wytrzymałość ogólną i siłę. To jest podstawa.
Można wyciągać jakieś wnioski po takim meczu?
– Zawodnicy zaczynają grać piłką, ta gra ich cieszy i to jest najważniejsze. Zresztą, było to już widać w trzech ostatnich ligowych meczach w poprzednim roku, już wtedy było na co popatrzeć.
A co można powiedzieć na temat graczy, których testowaliście w sobotnim meczu?
– Będą z nami jeszcze do środowego sparingu ze Stalą Kraśnik. Jeszcze zobaczymy.
Szatnia Górnika coraz bardziej przewietrzona…
– Coraz bardziej przewietrzona i coraz ładniejsza: odnowiona, pomalowana na biało, są nowe szafki. Elegancko.
I czeka na nowych piłkarzy?
– Tak jest!
Dajecie sobie jakiś ostateczny termin na skompletowanie kadry?
– Mamy na to jeszcze tydzień. Później to już trzeba zgrywać zespół.
Pojawiły się plotki o Mateuszu Cetnarskim w Górniku…
– Nie, nie, nie. Nic nie ma. To są plotki.
Ten okres przygotowawczy będzie dla pańskich zawodników bardzo ciężki?
– Nie, bo oni nie mają jeszcze tak wytrenowanych organizmów, jak ci piłkarze, którym mogłem „przyłożyć” tu w Górniku dwa lata temu. Wtedy to byli innego pokroju gracze. Ci, którzy są teraz w zespole jeszcze nie są na to gotowi.
Ale wtedy w drużynie był Paweł Sasin, który nadal jest w składzie…
– Tego to można gonić i się go nie zajedzie. Nawet trzech trenerów nie dałoby rady!
źródło: kurierlubelski.pl