Rozmawiamy z nowym prezesem zarządu Górnik Łęczna SA, Piotrem Sadczukiem, który został wybrany na stanowisko 13 grudnia. 45-letni Sadczuk to były piłkarski sędzia, który pracował zarówno na poziomie międzynarodowym, jak i Lotto Ekstraklasy. Pełnił także wiele funkcji w instytucjach finansowych.
Jak doszło do tego, że został pan prezesem Górnika? Prezes kopalni i rada nadzorcza spółki uznali, że potrzebne jest spojrzenie na klub człowieka z zewnątrz. Wiadomo, że Górnik miał i ma problemy po dwóch spadkach z rzędu. Natomiast sponsor strategiczny ma taką wizję, żeby to wyglądało lepiej niż obecnie. Jestem absolwentem UMCS na kierunkach zarządzania, marketingu i ekonomii. Pracowałem w kilku instytucjach i zarządzałem różnymi działami finansowymi i księgowymi, również w spółce giełdowej. Widocznie rada nadzorcza uznała, że połączenie mojego doświadczenia finansowo-księgowego oraz znajomości świata sportu z sędziowania będzie na tę chwilę optymalnym rozwiązaniem dla Górnika.
Zasiada pan w fotelu prezesa od niemal tygodnia. Jak czuje się pan czuje w nowej roli? W fotelu siedzę bardzo rzadko, ponieważ prowadzę dużo rozmów. Mam za sobą spotkania z pracownikami, kibicami, a także dziennikarzami. Zamierzam poznać funkcjonowanie klubu i tutejsze środowisko. Mogę zapewnić, że nie będę siedzieć w swoim gabinecie, tylko aktywie współpracować z innymi ludźmi. Obecnie wstępnie zapoznaje się z sytuacją sportowo-organizacyjną w Górniku i daje sobie czas do końca stycznia, żeby w to wszystko należycie się wdrożyć. Chcemy, by klub funkcjonował coraz lepiej i wrócił jak najszybciej tam, gdzie jego miejsce. Krok po kroku, bez szumnych zapowiedzi.
Jakie ma pan pierwsze wrażenia z pracy w nowej roli? Bardzo pozytywne. Jestem bardzo zadowolony z tego, że w sprawy Górnika tak mocno zaangażowany jest prezes kopalni Lubelski Węgiel Bogdanka Artur Wasil. Bez wsparcia naszego głównego sponsora klub nie mógłby funkcjonować. Obecnie najważniejsza jest pierwsza drużyna, roszady jakie mogą zajść, czyli lista transferowa oraz zawodnicy z jakimi będziemy rozmawiali w kontekście wzmocnień.
Dla pana funkcja prezesa to nowe doświadczenie w pracy zawodowej. Nie boi się pan tego wyzwania? Myślę, że moje przygotowanie merytoryczne zarówno od strony ekonomicznej jak i sportowej jest na tyle dobre, że powinienem dać sobie radę. Wydaje mi się, że właśnie merytoryka zadecydowała o tym, że znalazłem się w Górniku. Liczę, że przy pomocy Sebastiana Buczaka czyli wiceprezesa oraz przychylnych ludzi związanych z klubem, uda mi się skutecznie wdrożyć. Sytuacja finansowa nie przekłada się na wyniki zespołu na boisku, ale zrobię wszystko by tak było. Pracę tutaj traktuje jako wielkie wyzwanie i coś nowego w moim życiu.
Co pan usłyszał od rady nadzorczej przy powołaniu na stanowisko? Wszyscy liczą, że Górnik wróci na właściwe tory pod każdym względem. Władze kopalni zapowiedziały, że liczą na mnie i zarząd. Cieszę się, że zostałem obdarzony takim zaufaniem i postaram się nie zawieść.
A jakie cele zostały wyznaczone? W mojej wizji ten klub musi mieć bardzo dobre fundamenty organizacyjne i finansowe. Dlatego zamierzam pozyskać także sponsorów z zewnątrz, tak by ocieplić wizerunek klubu. Chcę, by Górnik Łęczna był postrzegany jako solidny, dobry klub. Po spadkach z finansami jest trudno. Jednak dotychczas zrobiono wiele dobrych rzeczy, by tę sytuację poprawić. Wspólnie z Sebastianem Buczakiem, który został na stanowisku wiceprezesa ds. finansowo-księgowych, chcemy trwającą restrukturyzację doprowadzić do stanu modelowego. Bardzo istotna jest dla mnie również akademia. Nie ukrywam, że pierwsza drużyna jest najważniejsza, ale praca z młodzieżą będzie moim oczkiem w głowie.
Za kwestie sportowe ma od teraz odpowiadać Veljko Nikitović, a więc poprzedni prezes… Tak. Myślę, że zna się na tym znakomicie bo przez wiele lat sam grał w piłkę, dlatego objął to stanowisko. Będzie on ściśle współpracował ze sztabem szkoleniowym pierwszej i drugiej drużyny. Poza tym, jesteśmy obecnie w gorącym okresie transferowym, a szukanie innej osoby na to stanowisko działałoby na szkodę klubu.
A nie obawia się pan, że to niezręczna sytuacja, w której były prezes zostaje nagle podwładnym nowego prezesa? Veljko Nikitović o wiele bardziej widzi siebie w nowej roli. Myślę, że właśnie teraz jest ubrany w swój garnitur. Był zawodnikiem i doskonale zna to środowisko, dlatego powinien się sprawdzić jako dyrektor. Funkcja prezesa wymaga innych cech: zarządzania, spojrzenia marketingowego i finansowego.
Będzie pan opiniować politykę kadrową, czy zdaje się pan na opinię sztabu trenerskiego i dyrektora sportowego? Jestem przekonany, że trenerzy Smuda i Broniszewski, a także dyrektor Nikitović to osoby, które lepiej ode mnie znają się na piłce nożnej i umiejętnościach zawodników. Musi to jednak funkcjonować na zdrowych, rozsądnych zasadach. Wiem, że trener Smuda czy Veljko Nikitović chcieliby mieć w Górniku zawodników z pierwszych stron gazet, natomiast musimy działać zgodnie z tym na co klub obecnie stać. Wiem, że pojawiły się fajne nazwiska zawodników, którzy chcą przyjść grać w klubie. Będziemy z nimi rozmawiać. Jednak na pewno nie będzie tu kominów płacowych.
Z drugiej strony od Veljko Nikitovicia słyszeliśmy, że marzy mu się zespół, w którym znaczącą rolę będą odgrywać zawodnicy z regionu. Jak to pogodzić? Uda nam się to. W sporcie zdrowa rywalizacja jest niezbędna i to nie jest tak, że na Lubelszczyźnie brakuje młodych talentów. Zaprosimy graczy z niższych liga na testy i jeżeli się sprawdzą, zasilą drużynę.
Kadra wiosną ma być jednak znacznie węższa… Jesienią skład był bardzo szeroki, a to wiązało się z dużym obciążeniem finansowym.
Dlatego teraz będziemy chcieli skroić garnitur na miarę naszych możliwości i potrzeb. W Górniku nie będzie zawodników biorących duże pieniądze i siedzących na ławce rezerwowych. Jest tu jednak miejsce dla graczy z regionu i klubowej Akademii. Mamy w bramce Patryka Rojka, a do pierwszej drużyny powoli puka Jakub Cielebąk. Postawimy więc na zdrową rywalizację.
Czy zima będzie czasem rewolucji? Nic takiego nie będzie mieć miejsca. Wielu piłkarzy ma podpisane kontrakty więc trudno szaleć na rynku transferowym. Będziemy się skupiać na graczach mających swoje karty na ręku. Czeka nas nie rewolucja, a ewolucja, w której pozyskamy czterech lub pięciu zawodników.
Oglądał pan mecze Górnika z rundy jesiennej i zna pan styl gry zespołu? Jestem na bieżąco. Do pewnego momentu drużyna nie wyglądała tak jak powinna. Dlatego doszło do zmiany i po przyjściu trenera Smudy, w czterech ostatnich meczach gra wyglądała lepiej. Szczególnie mecz z ROW-em Rybnik pozwala wierzyć, że w Łęcznej będzie się oglądać fajną piłkę. To zresztą nasz cel.
Podobnie jak poprawa frekwencji na trybunach? A nic jej nie może bardziej podnieść niż wygrane mecze… Oczywiście. Dobra gra przyciąga kibiców. Ale nie tylko. Chcemy wyjść z inicjatywą do naszych sympatyków, a także pracowników kopalni i zaoferować karnety na bardzo korzystnych zasadach. Zamierzamy też dotrzeć do szkół i przedszkoli. We wtorek widziałem się z kibicami i było to owocne spotkanie. Fani chcą aktywnie włączyć się w doping i rozwój Górnika. Frekwencja obecnie jest naszą bolączką, ale nie jest to tylko nasz problem. Proszę choćby zwrócić uwagę na Śląsk Wrocław, gdzie na piękny, nowoczesny stadion przychodzi garstka kibiców.
Przed rundą wiosenną macie dwa punkty straty do miejsca dającego awans. Chyba nikt nie wyobraża sobie innego scenariusza niż promocja do wyższej klasy rozgrywkowej? Ja też sobie tego nie wyobrażam, ale apeluję o spokój. Zrobię wszystko z zarządem i pionem sportowym, aby wzmocnić drużynę tak, by było widać tego efekty. Wszystko zweryfikuje boisko. Emocje jednak będą duże i oczekuję tego, że Górnik włączy się w walkę o awans.
W przeszłości pracował pan jako sędzia piłkarski, ale w 2016 roku zakończył pan ten etap w swoim życiu w dość burzliwych okolicznościach. Mam czyste sumienie. Nieuczciwość, którą zarzucano mi w mediach wynikała głównie ze stosunku przewodniczącego kolegium sędziów do mojej osoby. Moja ocena tamtych wydarzeń jest diametralnie inna. Zacznijmy od tego, że trudno nie mieć kontaktu z innymi arbitrami, ponieważ regularnie widzieliśmy się na obozach sędziowskich w Spale. Z tego, co wiem moja telewizyjna obserwacja meczu Chojniczanka – Wisła Puławy była najbardziej klarowna i szczegółowa ze wszystkich, które na temat tego spotkania powstały. Owszem, miało też miejsce pewne niedopatrzenie z mojej strony. Jednak uważam, że taka sytuacja nie powinna być przedstawiona w mediach w taki sposób, w jaki została. Przez 15 lat byłem sędzią liniowym na szczeblu centralnym, w tym 10 lat zawodowo. Mam na swoim koncie ponad 100 meczów na najwyższym poziomie międzynarodowym. Byłem jednym z najdłużej sędziujących arbitrów w skali europejskiej. Rozstania są normalną rzeczą, ale sposób w jaki to zrobiono mnie boli i siedzi we mnie. Dlatego postanowiłem się wyłączyć z tego środowiska. Po takiej sytuacji nie wyobrażałem sobie dalszej pracy w miejscu, gdzie to się wydarzyło.
Czego życzyć panu na najbliższe dni jako sternikowi Górnika? Myślę, że trochę spokoju. Pierwsze dni były dla mnie bardzo aktywne. Poza tym, jak najlepszych wyników i owocnej współpracy ze sponsorami, kibicami i mediami. Przy okazji chciałbym też życzyć wszystkim kibicom Wesołych spokojnych świąt, a w Nowym 2019 roku życzę wielu sportowych emocji i zapraszam na nasz stadion.
kurierlubelski.pl