Przykład Patryka Szysza, który wypromował się w Łęcznej, a potem został sprzedany Zagłębiu Lubin pokazuje, że Górnik Łęczna obrał słuszną drogę rozwoju. Ten rozwój to cofnięcie się do podstaw, czyli szkolenia. W ekipie z Lubelszczyzny to już nie doświadczenie wypiera młodość, tylko na odwrót.
Zmiany, które sprawiły, że w Górniku czuć powiew świeżości zostały zapoczątkowane wraz ze spadkiem drużyny z ekstraklasy (sezon 2016/17). – W poprzednim sezonie, pierwszym po naszym spadku, kiedy występowaliśmy w I lidze do końca biliśmy się o utrzymanie i jednocześnie walczyliśmy o wygranie Pro Junior System na tym szczeblu rozgrywkowym. Już wtedy były to początki planu wdrażania do składu młodych zawodników – mówi w rozmowie z Łączy Nas Piłka dyrektor sportowy klubu z Łęcznej Veljko Nikitović.
Jak w pozytywizmie: praca u podstaw
Były, wieloletni zawodnik zielono-czarnych, następnie członek sztabu szkoleniowego, a także prezes, doskonale pamięta czasy „starego” w sensie wcześniejszego okresu gry w ekstraklasie oraz wiekowego ze względu na kadrę, Górnika. Obecnie to zespół, w którym młodzi mają dużo do powiedzenia. W meczu z Błękitnymi Stargard Szczeciński wyjściowa jedenastka „górników” wyglądała następująco jeśli chodzi o roczniki piłkarzy: 1998, 1994, 1993, 1985, 1997, 1987, 1999, 1991, 1998, 1993, 1993. Mamy więc tu mieszankę ogranych zawodników z dużo mniej doświadczonymi. – Proporcje w drużynie muszą być zrównoważone. Poza tym, od kogoś ci młodzi piłkarze muszą się uczyć – przekonuje Nikitović.
Piłkarze urodzeni w końcówce XX wieku są mocno promowani w Łęcznej. – Uważam, że każdy silny klub musi mieć solidne podstawy. A taką podstawą jest młodzież, dobra akademia. Trzeba jak najlepiej szkolić młodych ludzi – tłumaczy prezes „Zielono-Czarnych” Piotr Sadczuk. – Mamy kilku zawodników, którzy są naszymi wychowankami i z nich w pierwszej kolejności korzystamy i korzystać będziemy. Wiosną w Centralnej Lidze Juniorów wystartował nasz zespół do lat 15. Choć jesteśmy beniaminkiem, to znajdujemy się w czubie tabeli [2. miejsce]. Ci chłopacy mają wyniki, w dodatku bardzo dobrze grają. Liczę, że za trzy, cztery lata, a może i wcześniej, część z nich zapuka do drzwi drużyny seniorów – dodaje Sadczuk.
Póki co, w seniorach dobrze sobie radzą Igor Korczakowski (20 lat; 17 występów). Szlaki przeciera Kacper Jodłowski (19 lat; do Górnika trafił zimą z Sokoła Ostródy). Na nich jednak lista młodych, grających w Górniku się nie kończy. – Obaj mają równie duży talent. Zimą ściągnęliśmy Szymona Klepackiego z Victorii Sulejówek [rocznik 1998]. Jest też z nami bramkarz Adrian Kostrzewski, którego pozyskaliśmy z Concordii Elbląg. On rywalizuje z „naszym” Patrykiem Rojkiem. Rojek rozegrał kilka fajnych meczów w tym sezonie. W kolejce czeka Jakub Cielebąk z rezerw. Mam nadzieję, że wymienieni przeze mnie zawodnicy wkrótce będą stanowić o sile Górnika – stwierdza dyrektor sportowy Górnika.
Promowanie korzystne dla wielu stron
Regularny dopływ świeżej krwi daje łęcznianom korzyści na teraz (sprzedaż Patryka Szysza, wysokie miejsce w Pro Junior System), to także – a raczej przede wszystkim – swoista inwestycja w przyszłość, tak ważna ze strategicznego punktu widzenia interesu klubu i sponsora. – W drugiej części sezonu zostaliśmy osłabieni po odejściu Patryka Szysza, którego wcześniej wytransferowaliśmy do Zagłębia Lubin. Był u nas na wypożyczeniu, ale w grudniu Zagłębie wezwało go do siebie. Jego przypadek pokazuje, że filozofia, na której opieramy się w Górniku, ma sens. Szysz zapoczątkował proceder, o jaki nam chodzi, a mianowicie: promocja, potem sprzedaż za rozsądną cenę, najlepiej za granicę, chociaż krajowym transferem też nie pogardzimy. Od ponad roku mocny nacisk kładziemy na rozwój klubowej akademii. To jest źródełko, z którego w przyszłości będziemy pić, czyli wyciągać co zdolniejszych piłkarzy. Całe to przedsięwzięcie nie byłoby możliwe, gdyby nie wsparcie sponsora strategicznego, firmy Lubelski Węgiel „Bogdanka”. Bez nich nie istnielibyśmy. W tym miejscu duże ukłony w stronę prezesa spółki Artura Wasila, który jest mocnym sprzymierzeńcem naszego planu na funkcjonowanie Górnika – tłumaczy Nikitović.
A Szysz, który wybił się w Górniku Łęczna i tu zaczynał swoją przygodę z futbolem, trafił na listę życzeń mocniejszych klubów po tym jak w poprzednim sezonie regularnie trafiał do siatki na boiskach Fortuna I ligi (10 goli). – Jestem zdania, że w II lidze powinni grać Polacy i jak najmłodsi piłkarze. Tu mają zaczynać się ich kariery, o co w wyższych ligach trudniej. PJS ma dla nas duże znaczenie. Pamiętajmy, że punkty za wychowanka mnożone są razy dwa, więc dbamy o nasiona, które z czasem zakiełkują. Przy tym staramy się mieć dobrze zbilansowany zespół – mówi prezes Sadczuk.
Dobrze zbilansowany to znaczy taki, który prezentuje określoną jakość na boisku. Z tym jest akurat średnio. W II lidze Górnik zajmuje miejsce w środku stawki. – Straciliśmy dużo punktów w głupi sposób, z całym szacunkiem: z zespołami, z którymi powinniśmy wygrać. Jako klubowi potrzeba nam stabilizacji. Ważne, że udało nam się przerwać tendencję spadkową, bo spadaliśmy rok w rok. Przyszły sezon powinien być przełomowym, powinniśmy wtedy odbić się w górę. Chcielibyśmy mocniej powalczyć o awans do I ligi – zaznacza dyrektor sportowy łęcznian. – Potencjał mamy wyższy niż wskazuje na to tabela, dlatego zdecydowaliśmy się rozstać z trenerem Franciszkiem Smudą. Staramy się reagować na bieżąco. Chcemy szybko wrócić na zaplecze ekstraklasy. Jednak nic na siłę. Trzeba w tym wszystkim zachować zdrowy rozsądek. Spokój, podjąć racjonalne działania – podsumowuje Piotr Sadczuk.
źródło: laczynaspilka.pl